sobota, 13 kwietnia 2019

dziewięć

Brak komentarzy:

Obudziłem się z ogromnym bólem głowy, ale w swoim łóżku, co mnie zaskoczyło. Nie miałem pojęcia jak się w nim znalazłem i szczerze obawiałem się zapytać. Mój telefon wibrował na szafce nocnej, więc sięgnąłem po niego, żeby przestał. Miałem pięć wiadomości od wściekłej Amandy razem z nieodebranym połączeniem i wiadomość od Leona, w której gratulował mi trzeciego miejsca w naszym turnieju i pytał jak się czuję. Odpowiedziałem mu, po czym wstałem z łóżka.
Woda. Potrzebowałem wody. Bardzo dużo wody.
Szurając nogami ruszyłem do kuchni, w której Paweł robił tosty, a Franek siedział przy stole i pisał coś na swoim telefonie. Byli jakby wypoczęci, co było całkowitym przeciwieństwem mojego stanu.
– O, śpiąca królewna wstała. – Zaśmiał się Franek. – Amanda dzwoniła i pytała o ciebie. Chyba jest wkurzona.
– Tak, domyślam się. Wiadomości, które mi przysłała były dość dobitne. – Przewróciłem oczami, siadając naprzeciwko niego przy stole ze szklanką wody w dłoni. Właściwie nie wiem dlaczego byłem wtedy na nią zły, że do niego zadzwoniła. Musiała się martwić, ale tamtego dnia tylko mnie to dodatkowo wkurzyło. – Jakim cudem zająłem trzecie miejsce?
Paweł i Franek wymienili jakieś dziwne spojrzenie między sobą.
– Spałeś, więc Leon oddał wasz mecz walkowerem. Przemek był wściekły, bo gdybyś nie dostał tych trzech punktów to on byłby trzeci – powiedział Paweł, siadając z nami. Zapach tostów z jego talerza mocno podrażnił mój żołądek.
– Nie powinien sam dostać trzech punktów, skoro to ja nie byłem w stanie grać?
– Powinien, ale oddał je tobie.
Wzruszyłem ramionami, wyjmując telefon z kieszeni. Leon pytał, czy możemy zrobić tego dnia nasz projekt na wtorkowy angielski napisałem mu, że będę u niego po szesnastej, bo uznałem, że pojadę do niego prosto z kościoła. W związku z tym miałem niecałe dwie godziny do wyjścia.
Tak jak planowałem – od razu po mszy ruszyłem do niego. Na zewnątrz nie było ciepło, ale nie było też tak zimno jak przez ostatnie tygodnie, dlatego zdecydowałem się na spacer. Wiedziałem, że Leon ma wszystkie notatki, dlatego nie szukałem nawet swojego zeszytu przed wyjściem.
Dwadzieścia minut później zdejmowałem swoje trampki w ciasnym i ciemnym przedpokoju, a Leon czekał na mnie cierpliwie opierając się o framugę drzwi z rękami w kieszeniach i nigdy wcześniej nie zwracałem na nic podobnego uwagi, ale wyglądał naprawdę dobrze. Miał na sobie białą, cienką koszulkę i zwykłe dresy, a na szyi jak zwykle miał zawieszone dwa nieśmiertelniki, które cicho obijały się o siebie, kiedy wykonywał szybsze ruchy.
– Cześć, ty musisz być Wiktor. – Jego kuzynka wstała z kanapy i wyciągnęła dłoń w moją stronę, kiedy tylko weszliśmy do salonu. Podałem jej rękę i uśmiechnąłem się nieco niepewnie. – Ela.
– Miło poznać – odparłem nieco skrępowany.
– Ciebie również. Wiele o tobie słyszałam – dodała, puszczając moją dłoń. Leon posłał jej jakieś znaczące spojrzenie, dlatego zaczęła zbierać swoje rzeczy ze stołu.
– Mam nadzieję, że same dobre rzeczy. – Zaśmiałem się, żeby rozładować nieco atmosferę, jednak jej uśmiech posłany w moją stronę tylko bardziej mnie zawstydził.
– Będę w drugim pokoju, gdybyście czegokolwiek potrzebowali – powiedziała tylko zanim wyszła, zostawiając nas w całkowitej ciszy.

osiem

Brak komentarzy:

Rozpalił skręta i zaciągnął się kilka razy, po czym przechylił rękę w moją stronę, abym mógł go wziąć.
– Nigdy nie paliłeś? – zapytał, obserwując mnie uważnie. Pokiwałem przecząco głową, próbując się zaciągnąć, ale średnio mi to wyszło. Spróbowałem jeszcze raz, po czym go oddałem.
– A ty? Od dawna palisz? – Wolałem zadać tak proste pytanie na początek, zanim mój mózg przypomniałby sobie fotografię albo tatuaż.
– Ogólnie zacząłem trzy lata temu, ale w sumie nie palę tego aż tak często. Lubię je nosić przy sobie w razie gdybym potrzebował się uspokoić czy coś w tym stylu.
– To cię uspokaja?
– Tak, właśnie to powiedziałem. – Zaśmiał się.
– Nie jest zbyt dobre w połączeniu z alkoholem – powiedziałem, czując, że z powrotem zaczęło robić mi się nie dobrze.
– Tego akurat nie wiem, ale zaufam ci na słowo.
– Nie piłeś piwa?
– Nie. Nie jestem wielkim fanem alkoholu.
– Dlaczego? – zapytałem od razu, zanim w ogóle zdążyłem przemyśleć czy w ogóle powinno się pytać o niektóre rzeczy. Mój umysł był nieco zamglony.
– Ludzie robią po nim głupie rzeczy – odparł, podając mi kolejny raz skręta, ale tym razem pokiwałem przecząco głową. Nie chciałem zwymiotować na jego balkonie. Albo na balkonie jego kuzynki.
– Czemu mieszkasz ze swoją kuzynką?
Wzruszył ramionami.
– Mamy tylko siebie.
Jego odpowiedzi były niby jakimiś odpowiedziami, ale miałem wrażenie, że to tylko jakieś półsłowa, którymi próbuje mnie zbyć i właściwie to mnie denerwowało. Zanim jednak zdążyłem cokolwiek powiedzieć on już wstawał z koca, na którym siedzieliśmy przez ostatnich parę minut i dopiero kiedy to zrobił zdałem sobie sprawę z tego jak blisko niego byłem. Od razu mroźne powietrze owiało moje ramię, które wcześniej przylegało do niego.
Podał mi rękę, więc złapałem się jej i wstałem, przez co po raz kolejny tego dnia, byłem zbyt blisko jego twarzy. Nie wiem dlaczego od razu się nie odsunąłem, ani dlaczego on tego nie zrobił. Po prostu stałem tam, nadal trzymając jego rękę i gapiłem się w jego oczy. Wtedy, przez światło, które dobiegało z okna za mną, zauważyłem, że jego oczy są zielone, ale miejscami mają jasnobrązowe punkciki. Śmierdział marihuaną, ale nie przeszkadzało mi to. Powoli pojawiający się na jego twarzy uśmiech, przywołał mnie do porządku. Puściłem jego dłoń i odsunąłem się, odwracając wzrok od jego twarzy.
Tak jak zapowiadał, o dwudziestej trzeciej przyszła jego kuzynka. Przywitała się z nami, ku zadowoleniu Huberta, który zdecydowanie był nią zauroczony, po czym poszła do drugiego pokoju. Kontynuowaliśmy nasz turniej, uzupełniając tabelkę o dodatkowe punkty dla zwycięzców. Ostatni mecz, który miał rozstrzygnąć nasze spotkanie miał rozegrać się między Leonem, a mną, ale niestety zasnąłem, zanim nastąpiła moja kolej.

siedem

Brak komentarzy:

Okazało się, że „męską posiadówkę” średnio można nazwać imprezą i byłem niesamowicie szczęśliwy z tego powodu. Poza naszą trojką i Leonem było jeszcze dwóch chłopaków, których kojarzyłem z jego kierunku. Szybko też zorientowałem się, dlaczego Paweł i Franek byli tak podekscytowani tym spotkaniem, otóż głównym jego powodem był turniej rozgrywany w Fifę na konsoli. W oczekiwaniu na nas Hubert i Przemek zrobili tabelkę, w której mieliśmy zapisywać wyniki. Wynikało z niej też, że pierwszy mecz rozgrywa się między Pawłem i Leonem, a ostatni z pierwszej kolejki między mną, a Hubertem. Nie miałem nic przeciwko, miałem okazję zobaczyć jak grają pozostali przeciwnicy w trakcie oczekiwania na swoją kolej.
Leon otworzył każdemu poza sobą po piwie i podawał kolejno butelki. Na stole stały szklanki, niepełna butelka whisky, cola i szklanka z prawdopodobnie wodą, która należała do gospodarza. Usiadłem na kanapie tak, żeby mieć jak najlepszy widok na telewizor, ale też dyskretnie rozglądałem się po pokoju, w którym byliśmy.
Pamiętam jak dziś, że na ścianie wisiało duże zdjęcie, an którym były dwie starsze kobiety, wyglądające identycznie, mężczyzna z dość dużym zarostem, stojący bardzo blisko jednej z nich i trójka dzieci. Najstarsza dziewczyna wyglądała na jakieś piętnaście lat, chłopiec, którym już teraz wiem, że był Leon miał na nim jedenaście lat, a najmniejsza sześcioletnia dziewczynka uśmiechała się szeroko z samego środka zdjęcia bez jednego przedniego zęba. Zdjęcie było czarno-białe, ale wszyscy wyglądali na nim na tak szczęśliwych, że wydawało się kolorowe.
Właściwie ta fotografia jako jedyna utkwiła mi w pamięci tak mocno, że jestem w stanie ją odtworzyć. Poza wynikami meczów i zawiedzionym Pawłem, który przegrał swój pierwszy mecz.
– Moja kuzynka będzie w domu jakoś koło dwudziestej trzeciej, ale nie będzie nam przeszkadzała – powiedział Leon, siadając na kanapie. Domyśliłem się wtedy, że najstarsza dziewczyna na zdjęciu to jego kuzynka.
Kiedy sięgał po swoją szklankę z wodą jego koszulka uniosła się nieco, ukazując tatuaż po lewej stronie brzucha. Wgapiałem się w dwa małe rewolwery, których lufy były ze sobą skrzyżowane. Nie były wypełnione tuszem, miały jakieś wzory, których nie byłem w stanie dostrzec przez odległość jaka nas dzieliła. Tuż pod lufami na środku wolnej przestrzeni między obydwoma pistoletami były dwa małe naboje.
Franek uderzył mnie wtedy lekko łokciem w żebro, a kiedy na niego spojrzałem kiwał przecząco głową. Na początku nie zrozumiałem, ale po chwili dotarło do mnie, że po prostu kazał mi przestać gapić się na Leona. Chociaż bardzo chciałem wtedy zapytać o ten tatuaż to twarz mojego współlokatora przekonała mnie, że nie powinienem tego robić.
Przegrałem swój pierwszy mecz. Okazało się, że Hubert jest jednym z tych chłopaków, którzy nie grają w nic poza Fifą, więc właściwie był nie do pokonania, ale udawał, że wcale nie wie o tym jak dobry jest. Wygrałem natomiast drugi mecz z Przemkiem, więc z radością popijałem drugie piwo wiedząc, że już na pewno nie będę na ostatnim miejscu w naszej tabelce. Po czwartej kolejce byłem po trzech piwach i czułem się jak król świata, co było całkiem normalne jak na kogoś kto w ciągu tygodnia pił tylko jedno piwo, bądź czasem lampkę wina ze swoją dziewczyną. Nie zamierzałem jednak na tym przystopować. W połowie czwartego piwa zrobiło mi się niedobrze, wstyd się przyznać wśród kumpli, dla których taka ilość to dopiero początek.
– Wiktor, chcesz się przewietrzyć? – zapytał siedzący obok mnie Leon, wskazując na drzwi balkonowe. Pokiwałem energicznie głową jednocześnie wstając z miejsca na co cicho się zaśmiał. Ruszyłem prosto do drzwi, jednak otworzenie ich okazało się o wiele trudniejsze niż się tego spodziewałem. – Daj, ja spróbuję. – Podał mi moją kurtkę i bez żadnego problemu przekręcił klamkę, pokazując gestem, że mogę wyjść. Zrobiłem to, a on wyszedł od razu za mną i przymknął za nami drzwi.
– Jest zimniej niż się spodziewałem – powiedziałem, zakładając na siebie kurtkę. Mój towarzysz zaśmiał się, wyciągając paczkę papierosów z kieszeni.
– Mamy grudzień. Czego się spodziewałeś?
– Właściwie to nie wiem – odparłem, wzruszając ramionami. – Palisz?
– Nie. W sensie nie palę papierosów.
– Więc czemu masz je przy sobie?
– To marihuana – odparł jakby to było całkiem normalne. Cóż, dla mnie nie było, więc wyszło tak jakby powiedział mi, że w jego szafie mieszka słoń, którego ukradł z cyrku. – Chcesz? – Wyciągnął do mnie otwartą paczkę, w której było kilka skrętów. Spojrzałem na niego jakby wyrosło mu trzecie oko. – Możemy zapalić na pół, jeśli chcesz.
Nie mam pojęcia, dlaczego zgodziłem się wtedy na jego propozycję.

sześć

Brak komentarzy:

Kolejne dwa tygodnie zacieśniały tylko naszą znajomość. Staliśmy się tak dobrymi kumplami, że Paulina była o niego zazdrosna, chociaż na wszystkich innych zajęciach siedziałem z nią. Twierdziła, że z Leonem bawię się tysiąc razy lepiej na jednym zajęciach niż z nią na wszystkich razem wziętych i chociaż nie zabrzmi to zbyt miło to miała rację.
Była naprawdę dobrą koleżanką, ale nie mieliśmy wspólnych tematów, mieliśmy odmienne zdania na prawie każdy temat i nie interesowały nas te same rzeczy. Jednak świetnie pracowało nam się w grupie do projektów, bo obydwoje dawaliśmy z siebie sto dwadzieścia procent. Pewnie dlatego trzymaliśmy się razem. Z Leonem było inaczej. Oglądaliśmy w większości te same seriale, spędzaliśmy wolne wieczory w internecie, grając w te same gry i w wielu kwestiach nasze poglądy się pokrywały.
Z czasem doszło do tego, że przyłapywałem się na szukaniu go na korytarzu, a kiedy w kolejnym tygodniu nie było go na zajęciach ze względu na przeziębienie to nawet mi go brakowało. Było dziwnie siedzieć samemu w ławce i pracować w trzyosobowych grupach nad rzeczami, które zazwyczaj robiliśmy we dwóch. Jednak w ramach wynagrodzenia w sobotę zaprosił mnie, Franka i Pawła do siebie na, jak to nazwał, „męską posiadówkę”. Idealnie się złożyło, że Amanda była zajęta przez cały weekend ze względu na zaległości w nauce, które musiała nadrobić.
Moi współlokatorzy byli tak podekscytowani zaproszeniem, że w ramach podziękowania – kupili całą skrzynkę piwa i chociaż nie przepadałem za imprezami, a ich przygotowania zapewniały mnie, że właśnie tym jest spotkanie u Leona to również byłem nieco podekscytowany. Patrząc przez pryzmat tych wszystkich lat myślę, że to właśnie tego dnia rozpętałem burzę.
O siedemnastej, kiedy mieliśmy wychodzić, ponieważ wcześniej ustaliliśmy, że pojedziemy autobusem, Paweł uznał, że nie chce mu się nosić skrzynki i jednak weźmie swoje auto. Zmiana planów sprawiła, że mieliśmy dodatkowe prawie czterdzieści minut, więc położyłem się na łóżku i napisałem do Amandy. Wiedziałem, że się uczy, ale chciałem z nią jeszcze chwilę pogadać zanim zniknąłbym prawdopodobnie na całą noc. Jednak prawdopodobnie była wtedy zbyt zajęta, ponieważ nie doczekałem się odpowiedzi. W zamian za to dostałem wiadomość od Leona z pytaniem, o której u niego będziemy. Odpisałem, że tak jak się umawialiśmy na co odesłał mi uśmiechniętą buźkę.
Im dłużej leżałem na łóżku tym bardziej docierało do mnie, gdzie jadę i cała ekscytacja powoli ze mnie ulatywała. Zanim jednak zdążyłem się wycofać Franek pojawił się w moim pokoju, narzekając, że czekają już tylko na mnie.

pięć

Brak komentarzy:

Leon przyszedł dokładnie piętnaście minut przed szesnastą z dwiema siatkami zakupów, za które niechętnie przyjął ode mnie pieniądze, co było nieco dziwne. Okazało się, że będziemy przygotowywać makaron z kurczakiem w sosie brokułowym, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Trafił nie tylko pod względem tego, że uwielbiała makaron, ale także postawił na zielone warzywa, na punkcie których miała obsesję od ostatnich kilku miesięcy.
– Skąd wiedziałeś, że nie jest uczulona na któryś z produktów? – zapytałem podczas wypakowywania zakupów.
– Żartujesz? – Spojrzał na mnie jakby to było oczywiste, ale dla mnie nie było. – Co drugie zdjęcie na jej instagramie to jedzenie. Wykorzystujemy produkty, których już kiedyś używała osobno.
Stalker. To było pierwsze co przyszło mi do głowy, kiedy usłyszałem jego odpowiedź. Nie dodawaliśmy się na żadnych mediach społecznościowych, więc musiał znaleźć mnie, a później jakoś po moim profilu natknął się na nią i prześledził to, co dodawała. Jednocześnie niepokojące i godne podziwu, że był w stanie poświęcić swój wolny czas nie tylko na pomoc w przygotwaniu, ale także zaplanowanie tego, co będziemy robić.
Nie chciałem stać z boku i nic nie robić, więc co chwilę dopytywałem w czym mogę pomóc i kręciłem się wokół niego, aby wykonać powierzone zadania jak najlepiej. Na początku wyraźnie go irytowałem, ale po pewnym czasie to zamieniło się w rozśmieszanie go. Szczególnie, kiedy podczas przypalania cebuli na palniku, prawie spaliłem swoją rękę. Jakimś cudem uważał za zabawne to, że kompletnie nie mam pojęcia o gotowaniu.
W przeciwieństwie do mnie on był w tym naprawdę świetny. Doskonale wiedział co robić i jak robić, aby wyszło jak najlepiej. Byłem pod takim wrażeniem, że praktycznie co chwilę na niego wpadałem, żeby zobaczyć co i w jakiej kolejności wykonuje. Z perspektywy czasu myślę, że to było dla niego niesamowicie niekomfortowe, kiedy stałem tak blisko niego. Na jego miejscu pewnie dusiłbym się z tego naruszenia przestrzeni osobistej, ale on wydawał się niewzruszony.
Dokładnie o siedemnastej dwadzieścia mieliśmy już wszystko zrobione, a mój pokój był już dawno przygotowany na przyjście Amandy. Z poprzednich jej wiadomości wynikało, że nadal mamy pięćdziesiąt minut do jej przyjścia, więc zrobiłem Leonowi kolejną herbatę. Franek i Paweł dołączyli do nas w kuchni i rozmawialiśmy o wszystkim jak zgrana grupa kumpli, którzy znają się już całe lata. Tymczasem wtedy znałem Leona dokładnie od dwóch miesięcy.
Amanda pojawiła się punktualnie tak jak zapowiadała. Przywitałem się z nią i pozwoliłem, żeby moi współlokatorzy złożyli jej życzenia, kiedy ja zanosiłem talerze z gorącym jedzeniem do swojego pokoju. Zapaliłem świeczkę na stole między naszymi talerzami i nalałem jej ulubione białe wino do kieliszków, które wcześniej przygotowałem. Leon nie wychodził z kuchni, chociaż go do tego namawiałem. Uznał, że przedstawię mu swoją pannę innym razem, a teraz wyjdzie lepiej jeśli będzie myślała, że wszystko zorganizowałem sam. Przez krótką chwilę miałem wrażenie, że po prostu nie chciał jej poznać, ale szybko to od siebie odsunałem. Podziękowałem mu za cała pomoc i wróciłem do Amandy, po czym zaprowadziłem ją do pokoju i odsunąłem jej krzesło, by mogła zająć miejsce.
Każdy mógł wyczytać z jej twarzy to, że była zachwycona tamtym wieczorem, więc wszystko wyszło perfekcyjnie. Chociaż z perspektywy czasu myślę, że wtedy liczyła na to, że to nie tylko urodzinowa kolacja, ale że zamierzałem się oświadczyć.

cztery

Brak komentarzy:

Od samego rana sprzątałem mieszkanie. Planowałem posprzątać tylko swój pokój, bo tam planowałem zostać z Amandą. Kuchnie i łazienkę dzieliłem z Frankiem i Pawłem, moimi współlokatorami i właściwie był to czas sprzątanie pierwszego z nich. Wiedziałem jednak, że nie zabierze się za to w sobotę, szczególnie, że obydwaj wrócili w środku nocy do mieszkania.
Leon miał być chwilę przed czwartą, przynajmniej tak wynikało z jego wiadomości, która obudziła mnie chwilę po dziesiątej. Sprzątanie mojego pokoju zajęło mi dwie godziny, a doprowadzenie kuchni do porządku ciągnęło się w nieskończoność.
– O, hej. Czy to nie Franek powinien sprzątać w tym tygodniu? – zapytał Paweł, pojawiając się w kuchni w szarych, dresowych spodniach. Ćwiczył na siłowni cztery dni w tygodniu, więc naprawdę nie lubił zakładać na siebie koszulki. Na początku to było dla mnie dziwne, ale po po dwunastu miesiącach mieszkania z nim - przywykłem.
– Tak, ale będę miał dziś gości i będę potrzebował kuchni, jeśli to nie problem.
– Absolutnie żaden. O której?
– Za niecałe trzy godziny – opowiedziałem, wrzucając brudną ścierkę po blatach do miski z wodą, którą wcześniej naszykowałem.
– Jakieś mini przyjęcie dla Amandy? – Wyciągnął jogurt z lodówki, wziął łyżeczkę i usiadł na krześle przy stole, czekając na odpowiedź.
Wszyscy znali moją dziewczynę. Byliśmy parą od czasów szkoły średniej. Byliśmy w jednej klasie przez cztery lata, ale dopiero na trzecim roku zaczęliśmy się spotykać poza zajęciami. Miała w sobie coś co sprawiało, że nagle każdy chciał się z nią przyjaźnić. Moi współlokatorzy, kiedy ją poznali przy mojej wprowadzce, nie byli odporni na ten urok, uwielbiali ją. Na początku byłem nawet zazdrosny, ale w końcu mi przeszło.
– Gdybym je robił to na pewno byś o tym wiedział. Byłaby na mnie zła, gdybym was na nie nie zaprosił. – Zaśmiałem się, przecierając szafki z kurzu.
– Więc co organizujesz?
– Ugotuję jej kolację. – Paweł zachłysnął się jogurtem w reakcji na moje i usłyszałem za sobą stłumiony śmiech. Franek opierał się o drzwi i najwyraźniej od jakiegoś czasu przysłuchiwał się naszej rozmowie. – Dzięki za wsparcie – burknąłem, przewracając oczami.
– Stary, chcesz być romantyczny, czy ją zabić? – zapytał Franek, po czym obydwaj wybuchli śmiechem.
– Och, dajcie spokój. Leon mi pomoże, nie będzie tak źle.
– Leon? – Nagle ich śmiech ucichł, kiedy wymienili między sobą spojrzenia i obydwaj skierowali swój wzrok na mnie. – Siemienicki? – dopytywał Paweł.
– Tak. Znacie się?
– Pewnie! Kto nie zna Leona? Koleś ma znajomych prawdopodobnie na każdym wydziale naszego uniwerku – wtrącił Franek, wzruszając ramionami. – Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu na pierwszym roku, poznaliśmy się na siłowni, a później wybuchła cala afera i przestał przychodzić i jakoś straciliśmy kontakt. Ale od czasu do czasu przychodzi pograć z nami piłkę w czwartki.
– Jaka afera?
– Ta, że zabił swojego ojca w szkole średniej. Nikt tak naprawdę nie ma co do tego pewności, ale odciął się od wszystkich, kiedy to wyszło.
Rozmawialiśmy jeszcze przez parę minut, po czym zostałem sam w kuchni i mogłem z powrotem skupić się na sprzątaniu. Jednak jedyne o czym myślałem to plotki o Leonie. Jak w ogóle powstały? Dlaczego odsunął się od wszystkich, zamiast je zignorować?
Nie wierzyłem, że były prawdziwe. Nie wyglądał na kogoś kto mógłby zabić kogokolwiek, więc nie dopuszczałem tego do siebie. Tamtego dnia zdecydowałem się na to, by puścić nowe informacje w zapomnienie.

trzy

Brak komentarzy:

Przez kolejne tygodnie współpraca z Leonem stała się dla mnie nie tylko dobrą zabawą, ale też wyzwaniem. Dzięki temu, że on tak dobrze radził sobie z językiem obcym, spędzałem nad jego nauką dwa razy więcej czasu, aby mu dorównać. Byliśmy na etapie witania się ze sobą na korytarzu i choć bardzo chciałem go zapytać, dlaczego poprawia zajęcia to jeszcze wtedy się na to nie zebrałem. Obawiałem się tego, że poczuje się urażony i nasza wspólna praca legnie w gruzach, kiedy poprosi o przeniesienie go do kogoś innego. Nie chciałem pracować z kimś, kto nie potrafił złożyć prostego zdania. Dlatego czekałem na odpowiedni moment.
– Wyluzuj, cała ławka się trzęsie – powiedział Leon, wskazując na moją nogę, która nerwowo poruszała się w dół i w górę, sprawiając, że cały się trząsłem.
– Przepraszam – odparłem tylko, przeczesując włosy dłonią.
– Wszystko dobrze?
– Tak – odpowiedziałem od razu, czując niemałe zaskoczenie. Nie byliśmy na etapie zwykłej rozmowy, a co mówić o rozmowie o naszym życiu poza murami uniwersytetu. – Po prostu moja dziewczyna ma jutro urodziny i byłem zbyt zajęty przez cały tydzień, żeby cokolwiek przygotować, a teraz nie mam pojęcia co zrobić.
Wzruszył ramionami.
– Ugotuj jej coś. Dziewczyny kochają tego typu gówno. – Wgapiałem się w niego przez dłuższą chwilę zastanawiając się nad jego słowami. To nie był głupi pomysł. Amanda może nie była typową dziewczyną, ale jaka dziewczyna nie lubi romantycznego gestu. – Co? Nie umiesz gotować?
Wtedy to do mnie dotarło. Faktycznie nie potrafiłem. Cóż, mój nowy plan poległ o wiele szybciej niż powstał.
– Właściwie to nie, więc to nie wypali. Ostatnim razem kiedy próbowałem zrobić jajecznicę to moja mama straciła patelnie, bo nie dało się domyć węgla, który na niej został,
Parsknął śmiechem na moją krótką opowieść. Miło, że uznał jedną z moich życiowych porażek za zabawną. Przynajmniej jeden z nas miał dobry humor.
– Jeszcze jakieś pomysły? Przyjmę wszystko – powiedziałem, licząc na to, że naprawdę może mi pomóc.
– Właściwie to nic jutro nie robię – odpowiedział. Nie miałem pojęcia co to miało znaczyć, ani tym bardziej co powinienem odpowiedzieć, więc po prostu gapiłem się na niego ze zmarszczonymi brwiami. Przewrócił oczami. – Ugotuję wam coś. Zapisz mi swój adres, będę u ciebie o czwartej, zaproś ją na szóstą.
Po tym po prostu zabrał się za zadanie, które aktualnie mieliśmy zrobić i do końca zajęć nie odezwał się do mnie ani słowem. Również nic nie mówiłem. Zbyt bardzo obawiałem się tego, że jeśli tylko otworzę usta zrobi się o wiele bardziej niezręcznie niż było, kiedy powiedział, że będzie gotował. W mojej kuchni. Następnego dnia.