Obudziłem
się z ogromnym bólem głowy, ale w swoim łóżku, co mnie
zaskoczyło. Nie miałem pojęcia jak się w nim znalazłem i
szczerze obawiałem się zapytać. Mój telefon wibrował na szafce
nocnej, więc sięgnąłem po niego, żeby przestał. Miałem pięć
wiadomości od wściekłej Amandy razem z nieodebranym połączeniem
i wiadomość od Leona, w której gratulował mi trzeciego miejsca w
naszym turnieju i pytał jak się czuję. Odpowiedziałem mu, po czym
wstałem z łóżka.
Woda.
Potrzebowałem wody. Bardzo dużo wody.
Szurając
nogami ruszyłem do kuchni, w której Paweł robił tosty, a Franek
siedział przy stole i pisał coś na swoim telefonie. Byli jakby
wypoczęci, co było całkowitym przeciwieństwem mojego stanu.
– O,
śpiąca królewna wstała. – Zaśmiał się Franek. – Amanda
dzwoniła i pytała o ciebie. Chyba jest wkurzona.
– Tak,
domyślam się. Wiadomości, które mi przysłała były dość
dobitne. – Przewróciłem oczami, siadając naprzeciwko niego
przy stole ze szklanką wody w dłoni. Właściwie nie wiem
dlaczego byłem wtedy na nią zły, że do niego zadzwoniła.
Musiała się martwić, ale tamtego dnia tylko mnie to dodatkowo
wkurzyło. – Jakim cudem zająłem trzecie miejsce?
Paweł
i Franek wymienili jakieś dziwne spojrzenie między sobą.
– Spałeś,
więc Leon oddał wasz mecz walkowerem. Przemek był wściekły, bo
gdybyś nie dostał tych trzech punktów to on byłby trzeci –
powiedział Paweł, siadając z nami. Zapach tostów z jego talerza
mocno podrażnił mój żołądek.
– Nie
powinien sam dostać trzech punktów, skoro to ja nie byłem w
stanie grać?
– Powinien,
ale oddał je tobie.
Wzruszyłem
ramionami, wyjmując telefon z kieszeni. Leon pytał, czy możemy
zrobić tego dnia nasz projekt na wtorkowy angielski napisałem mu,
że będę u niego po szesnastej, bo uznałem, że pojadę do niego
prosto z kościoła. W związku z tym miałem niecałe dwie godziny
do wyjścia.
Tak
jak planowałem – od razu po mszy ruszyłem do niego. Na zewnątrz
nie było ciepło, ale nie było też tak zimno jak przez ostatnie
tygodnie, dlatego zdecydowałem się na spacer. Wiedziałem, że Leon
ma wszystkie notatki, dlatego nie szukałem nawet swojego zeszytu
przed wyjściem.
Dwadzieścia
minut później zdejmowałem swoje trampki w ciasnym i ciemnym
przedpokoju, a Leon czekał na mnie cierpliwie opierając się o
framugę drzwi z rękami w kieszeniach i nigdy wcześniej nie
zwracałem na nic podobnego uwagi, ale wyglądał naprawdę dobrze.
Miał na sobie białą, cienką koszulkę i zwykłe dresy, a na szyi
jak zwykle miał zawieszone dwa nieśmiertelniki, które cicho
obijały się o siebie, kiedy wykonywał szybsze ruchy.
– Cześć,
ty musisz być Wiktor. – Jego kuzynka wstała z kanapy i
wyciągnęła dłoń w moją stronę, kiedy tylko weszliśmy do
salonu. Podałem jej rękę i uśmiechnąłem się nieco niepewnie.
– Ela.
– Miło
poznać – odparłem nieco skrępowany.
– Ciebie
również. Wiele o tobie słyszałam – dodała, puszczając moją
dłoń. Leon posłał jej jakieś znaczące spojrzenie, dlatego
zaczęła zbierać swoje rzeczy ze stołu.
– Mam
nadzieję, że same dobre rzeczy. – Zaśmiałem się, żeby
rozładować nieco atmosferę, jednak jej uśmiech posłany w moją
stronę tylko bardziej mnie zawstydził.
– Będę
w drugim pokoju, gdybyście czegokolwiek potrzebowali –
powiedziała tylko zanim wyszła, zostawiając nas w całkowitej
ciszy.