sobota, 13 kwietnia 2019

pięć


Leon przyszedł dokładnie piętnaście minut przed szesnastą z dwiema siatkami zakupów, za które niechętnie przyjął ode mnie pieniądze, co było nieco dziwne. Okazało się, że będziemy przygotowywać makaron z kurczakiem w sosie brokułowym, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Trafił nie tylko pod względem tego, że uwielbiała makaron, ale także postawił na zielone warzywa, na punkcie których miała obsesję od ostatnich kilku miesięcy.
– Skąd wiedziałeś, że nie jest uczulona na któryś z produktów? – zapytałem podczas wypakowywania zakupów.
– Żartujesz? – Spojrzał na mnie jakby to było oczywiste, ale dla mnie nie było. – Co drugie zdjęcie na jej instagramie to jedzenie. Wykorzystujemy produkty, których już kiedyś używała osobno.
Stalker. To było pierwsze co przyszło mi do głowy, kiedy usłyszałem jego odpowiedź. Nie dodawaliśmy się na żadnych mediach społecznościowych, więc musiał znaleźć mnie, a później jakoś po moim profilu natknął się na nią i prześledził to, co dodawała. Jednocześnie niepokojące i godne podziwu, że był w stanie poświęcić swój wolny czas nie tylko na pomoc w przygotwaniu, ale także zaplanowanie tego, co będziemy robić.
Nie chciałem stać z boku i nic nie robić, więc co chwilę dopytywałem w czym mogę pomóc i kręciłem się wokół niego, aby wykonać powierzone zadania jak najlepiej. Na początku wyraźnie go irytowałem, ale po pewnym czasie to zamieniło się w rozśmieszanie go. Szczególnie, kiedy podczas przypalania cebuli na palniku, prawie spaliłem swoją rękę. Jakimś cudem uważał za zabawne to, że kompletnie nie mam pojęcia o gotowaniu.
W przeciwieństwie do mnie on był w tym naprawdę świetny. Doskonale wiedział co robić i jak robić, aby wyszło jak najlepiej. Byłem pod takim wrażeniem, że praktycznie co chwilę na niego wpadałem, żeby zobaczyć co i w jakiej kolejności wykonuje. Z perspektywy czasu myślę, że to było dla niego niesamowicie niekomfortowe, kiedy stałem tak blisko niego. Na jego miejscu pewnie dusiłbym się z tego naruszenia przestrzeni osobistej, ale on wydawał się niewzruszony.
Dokładnie o siedemnastej dwadzieścia mieliśmy już wszystko zrobione, a mój pokój był już dawno przygotowany na przyjście Amandy. Z poprzednich jej wiadomości wynikało, że nadal mamy pięćdziesiąt minut do jej przyjścia, więc zrobiłem Leonowi kolejną herbatę. Franek i Paweł dołączyli do nas w kuchni i rozmawialiśmy o wszystkim jak zgrana grupa kumpli, którzy znają się już całe lata. Tymczasem wtedy znałem Leona dokładnie od dwóch miesięcy.
Amanda pojawiła się punktualnie tak jak zapowiadała. Przywitałem się z nią i pozwoliłem, żeby moi współlokatorzy złożyli jej życzenia, kiedy ja zanosiłem talerze z gorącym jedzeniem do swojego pokoju. Zapaliłem świeczkę na stole między naszymi talerzami i nalałem jej ulubione białe wino do kieliszków, które wcześniej przygotowałem. Leon nie wychodził z kuchni, chociaż go do tego namawiałem. Uznał, że przedstawię mu swoją pannę innym razem, a teraz wyjdzie lepiej jeśli będzie myślała, że wszystko zorganizowałem sam. Przez krótką chwilę miałem wrażenie, że po prostu nie chciał jej poznać, ale szybko to od siebie odsunałem. Podziękowałem mu za cała pomoc i wróciłem do Amandy, po czym zaprowadziłem ją do pokoju i odsunąłem jej krzesło, by mogła zająć miejsce.
Każdy mógł wyczytać z jej twarzy to, że była zachwycona tamtym wieczorem, więc wszystko wyszło perfekcyjnie. Chociaż z perspektywy czasu myślę, że wtedy liczyła na to, że to nie tylko urodzinowa kolacja, ale że zamierzałem się oświadczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz