sobota, 13 kwietnia 2019

dziewięć


Obudziłem się z ogromnym bólem głowy, ale w swoim łóżku, co mnie zaskoczyło. Nie miałem pojęcia jak się w nim znalazłem i szczerze obawiałem się zapytać. Mój telefon wibrował na szafce nocnej, więc sięgnąłem po niego, żeby przestał. Miałem pięć wiadomości od wściekłej Amandy razem z nieodebranym połączeniem i wiadomość od Leona, w której gratulował mi trzeciego miejsca w naszym turnieju i pytał jak się czuję. Odpowiedziałem mu, po czym wstałem z łóżka.
Woda. Potrzebowałem wody. Bardzo dużo wody.
Szurając nogami ruszyłem do kuchni, w której Paweł robił tosty, a Franek siedział przy stole i pisał coś na swoim telefonie. Byli jakby wypoczęci, co było całkowitym przeciwieństwem mojego stanu.
– O, śpiąca królewna wstała. – Zaśmiał się Franek. – Amanda dzwoniła i pytała o ciebie. Chyba jest wkurzona.
– Tak, domyślam się. Wiadomości, które mi przysłała były dość dobitne. – Przewróciłem oczami, siadając naprzeciwko niego przy stole ze szklanką wody w dłoni. Właściwie nie wiem dlaczego byłem wtedy na nią zły, że do niego zadzwoniła. Musiała się martwić, ale tamtego dnia tylko mnie to dodatkowo wkurzyło. – Jakim cudem zająłem trzecie miejsce?
Paweł i Franek wymienili jakieś dziwne spojrzenie między sobą.
– Spałeś, więc Leon oddał wasz mecz walkowerem. Przemek był wściekły, bo gdybyś nie dostał tych trzech punktów to on byłby trzeci – powiedział Paweł, siadając z nami. Zapach tostów z jego talerza mocno podrażnił mój żołądek.
– Nie powinien sam dostać trzech punktów, skoro to ja nie byłem w stanie grać?
– Powinien, ale oddał je tobie.
Wzruszyłem ramionami, wyjmując telefon z kieszeni. Leon pytał, czy możemy zrobić tego dnia nasz projekt na wtorkowy angielski napisałem mu, że będę u niego po szesnastej, bo uznałem, że pojadę do niego prosto z kościoła. W związku z tym miałem niecałe dwie godziny do wyjścia.
Tak jak planowałem – od razu po mszy ruszyłem do niego. Na zewnątrz nie było ciepło, ale nie było też tak zimno jak przez ostatnie tygodnie, dlatego zdecydowałem się na spacer. Wiedziałem, że Leon ma wszystkie notatki, dlatego nie szukałem nawet swojego zeszytu przed wyjściem.
Dwadzieścia minut później zdejmowałem swoje trampki w ciasnym i ciemnym przedpokoju, a Leon czekał na mnie cierpliwie opierając się o framugę drzwi z rękami w kieszeniach i nigdy wcześniej nie zwracałem na nic podobnego uwagi, ale wyglądał naprawdę dobrze. Miał na sobie białą, cienką koszulkę i zwykłe dresy, a na szyi jak zwykle miał zawieszone dwa nieśmiertelniki, które cicho obijały się o siebie, kiedy wykonywał szybsze ruchy.
– Cześć, ty musisz być Wiktor. – Jego kuzynka wstała z kanapy i wyciągnęła dłoń w moją stronę, kiedy tylko weszliśmy do salonu. Podałem jej rękę i uśmiechnąłem się nieco niepewnie. – Ela.
– Miło poznać – odparłem nieco skrępowany.
– Ciebie również. Wiele o tobie słyszałam – dodała, puszczając moją dłoń. Leon posłał jej jakieś znaczące spojrzenie, dlatego zaczęła zbierać swoje rzeczy ze stołu.
– Mam nadzieję, że same dobre rzeczy. – Zaśmiałem się, żeby rozładować nieco atmosferę, jednak jej uśmiech posłany w moją stronę tylko bardziej mnie zawstydził.
– Będę w drugim pokoju, gdybyście czegokolwiek potrzebowali – powiedziała tylko zanim wyszła, zostawiając nas w całkowitej ciszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz