Od
samego rana sprzątałem mieszkanie. Planowałem posprzątać tylko
swój pokój, bo tam planowałem zostać z Amandą. Kuchnie i
łazienkę dzieliłem z Frankiem i Pawłem, moimi współlokatorami i
właściwie był to czas sprzątanie pierwszego z nich. Wiedziałem
jednak, że nie zabierze się za to w sobotę, szczególnie, że
obydwaj wrócili w środku nocy do mieszkania.
Leon
miał być chwilę przed czwartą, przynajmniej tak wynikało z jego
wiadomości, która obudziła mnie chwilę po dziesiątej. Sprzątanie
mojego pokoju zajęło mi dwie godziny, a doprowadzenie kuchni do
porządku ciągnęło się w nieskończoność.
– O,
hej. Czy to nie Franek powinien sprzątać w tym tygodniu? –
zapytał Paweł, pojawiając się w kuchni w szarych, dresowych
spodniach. Ćwiczył na siłowni cztery dni w tygodniu, więc
naprawdę nie lubił zakładać na siebie koszulki. Na początku to
było dla mnie dziwne, ale po po dwunastu miesiącach mieszkania z
nim - przywykłem.
– Tak,
ale będę miał dziś gości i będę potrzebował kuchni, jeśli
to nie problem.
– Absolutnie
żaden. O której?
– Za
niecałe trzy godziny – opowiedziałem, wrzucając brudną
ścierkę po blatach do miski z wodą, którą wcześniej
naszykowałem.
– Jakieś
mini przyjęcie dla Amandy? – Wyciągnął jogurt z lodówki,
wziął łyżeczkę i usiadł na krześle przy stole, czekając na
odpowiedź.
Wszyscy
znali moją dziewczynę. Byliśmy parą od czasów szkoły średniej.
Byliśmy w jednej klasie przez cztery lata, ale dopiero na trzecim
roku zaczęliśmy się spotykać poza zajęciami. Miała w sobie coś
co sprawiało, że nagle każdy chciał się z nią przyjaźnić. Moi
współlokatorzy, kiedy ją poznali przy mojej wprowadzce, nie byli
odporni na ten urok, uwielbiali ją. Na początku byłem nawet
zazdrosny, ale w końcu mi przeszło.
– Gdybym
je robił to na pewno byś o tym wiedział. Byłaby na mnie zła,
gdybym was na nie nie zaprosił. – Zaśmiałem się, przecierając
szafki z kurzu.
– Więc
co organizujesz?
– Ugotuję
jej kolację. – Paweł zachłysnął się jogurtem w reakcji na
moje i usłyszałem za sobą stłumiony śmiech. Franek opierał
się o drzwi i najwyraźniej od jakiegoś czasu przysłuchiwał się
naszej rozmowie. – Dzięki za wsparcie – burknąłem,
przewracając oczami.
– Stary,
chcesz być romantyczny, czy ją zabić? – zapytał Franek, po
czym obydwaj wybuchli śmiechem.
– Och,
dajcie spokój. Leon mi pomoże, nie będzie tak źle.
– Leon?
– Nagle ich śmiech ucichł, kiedy wymienili między sobą
spojrzenia i obydwaj skierowali swój wzrok na mnie. –
Siemienicki? – dopytywał Paweł.
– Tak.
Znacie się?
– Pewnie!
Kto nie zna Leona? Koleś ma znajomych prawdopodobnie na każdym
wydziale naszego uniwerku – wtrącił Franek, wzruszając
ramionami. – Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu na pierwszym
roku, poznaliśmy się na siłowni, a później wybuchła cala
afera i przestał przychodzić i jakoś straciliśmy kontakt. Ale
od czasu do czasu przychodzi pograć z nami piłkę w czwartki.
– Jaka
afera?
– Ta,
że zabił swojego ojca w szkole średniej. Nikt tak naprawdę nie
ma co do tego pewności, ale odciął się od wszystkich, kiedy to
wyszło.
Rozmawialiśmy
jeszcze przez parę minut, po czym zostałem sam w kuchni i mogłem z
powrotem skupić się na sprzątaniu. Jednak jedyne o czym myślałem
to plotki o Leonie. Jak w ogóle powstały? Dlaczego odsunął się
od wszystkich, zamiast je zignorować?
Nie
wierzyłem, że były prawdziwe. Nie wyglądał na kogoś kto mógłby
zabić kogokolwiek, więc nie dopuszczałem tego do siebie. Tamtego
dnia zdecydowałem się na to, by puścić nowe informacje w
zapomnienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz