sobota, 13 kwietnia 2019

cztery


Od samego rana sprzątałem mieszkanie. Planowałem posprzątać tylko swój pokój, bo tam planowałem zostać z Amandą. Kuchnie i łazienkę dzieliłem z Frankiem i Pawłem, moimi współlokatorami i właściwie był to czas sprzątanie pierwszego z nich. Wiedziałem jednak, że nie zabierze się za to w sobotę, szczególnie, że obydwaj wrócili w środku nocy do mieszkania.
Leon miał być chwilę przed czwartą, przynajmniej tak wynikało z jego wiadomości, która obudziła mnie chwilę po dziesiątej. Sprzątanie mojego pokoju zajęło mi dwie godziny, a doprowadzenie kuchni do porządku ciągnęło się w nieskończoność.
– O, hej. Czy to nie Franek powinien sprzątać w tym tygodniu? – zapytał Paweł, pojawiając się w kuchni w szarych, dresowych spodniach. Ćwiczył na siłowni cztery dni w tygodniu, więc naprawdę nie lubił zakładać na siebie koszulki. Na początku to było dla mnie dziwne, ale po po dwunastu miesiącach mieszkania z nim - przywykłem.
– Tak, ale będę miał dziś gości i będę potrzebował kuchni, jeśli to nie problem.
– Absolutnie żaden. O której?
– Za niecałe trzy godziny – opowiedziałem, wrzucając brudną ścierkę po blatach do miski z wodą, którą wcześniej naszykowałem.
– Jakieś mini przyjęcie dla Amandy? – Wyciągnął jogurt z lodówki, wziął łyżeczkę i usiadł na krześle przy stole, czekając na odpowiedź.
Wszyscy znali moją dziewczynę. Byliśmy parą od czasów szkoły średniej. Byliśmy w jednej klasie przez cztery lata, ale dopiero na trzecim roku zaczęliśmy się spotykać poza zajęciami. Miała w sobie coś co sprawiało, że nagle każdy chciał się z nią przyjaźnić. Moi współlokatorzy, kiedy ją poznali przy mojej wprowadzce, nie byli odporni na ten urok, uwielbiali ją. Na początku byłem nawet zazdrosny, ale w końcu mi przeszło.
– Gdybym je robił to na pewno byś o tym wiedział. Byłaby na mnie zła, gdybym was na nie nie zaprosił. – Zaśmiałem się, przecierając szafki z kurzu.
– Więc co organizujesz?
– Ugotuję jej kolację. – Paweł zachłysnął się jogurtem w reakcji na moje i usłyszałem za sobą stłumiony śmiech. Franek opierał się o drzwi i najwyraźniej od jakiegoś czasu przysłuchiwał się naszej rozmowie. – Dzięki za wsparcie – burknąłem, przewracając oczami.
– Stary, chcesz być romantyczny, czy ją zabić? – zapytał Franek, po czym obydwaj wybuchli śmiechem.
– Och, dajcie spokój. Leon mi pomoże, nie będzie tak źle.
– Leon? – Nagle ich śmiech ucichł, kiedy wymienili między sobą spojrzenia i obydwaj skierowali swój wzrok na mnie. – Siemienicki? – dopytywał Paweł.
– Tak. Znacie się?
– Pewnie! Kto nie zna Leona? Koleś ma znajomych prawdopodobnie na każdym wydziale naszego uniwerku – wtrącił Franek, wzruszając ramionami. – Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu na pierwszym roku, poznaliśmy się na siłowni, a później wybuchła cala afera i przestał przychodzić i jakoś straciliśmy kontakt. Ale od czasu do czasu przychodzi pograć z nami piłkę w czwartki.
– Jaka afera?
– Ta, że zabił swojego ojca w szkole średniej. Nikt tak naprawdę nie ma co do tego pewności, ale odciął się od wszystkich, kiedy to wyszło.
Rozmawialiśmy jeszcze przez parę minut, po czym zostałem sam w kuchni i mogłem z powrotem skupić się na sprzątaniu. Jednak jedyne o czym myślałem to plotki o Leonie. Jak w ogóle powstały? Dlaczego odsunął się od wszystkich, zamiast je zignorować?
Nie wierzyłem, że były prawdziwe. Nie wyglądał na kogoś kto mógłby zabić kogokolwiek, więc nie dopuszczałem tego do siebie. Tamtego dnia zdecydowałem się na to, by puścić nowe informacje w zapomnienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz